poniedziałek, 18 grudnia 2017

Ron (CD Liarra) - Bestia z krzaków

- Ciekawe, czy równie wielki chłód nosicie w sercach – może próba dopieczenia kilka razy większemu od siebie stworzeniu nie była najmądrzejszym posunięciem, jednak Ron wprost nie mógł nie wykorzystać tej okazji.
Spodziewał się, że na pysku wilczycy pojawi się wyraz irytacji, tymczasem znalazł tam niepokój. Liarra wskazała nosem na krzaki, w których najwidoczniej coś się czaiło. Ron skarcił się w duchu; jak mógł tego nie usłyszeć?
Zaczął rozważać ucieczkę. Instynkt podpowiadał mu, że jego smukłe, zwinne ciało jest zdolne do szybszego biegu niż ciało wilczycy o ciężkiej, umięśnionej sylwetce. Uznał z resztą, że Liarra poradzi sobie z ewentualnym napastnikiem. Wyglądała na twardą.
Lis zdążył jedynie podnieść jedną ze swoich łap z wilgotnej ziemi, a z pokrytych suchymi liśćmi krzaków wytoczyła się sylwetka…
- Co to właściwie jest?! – Wykrzyknął Ron, który zdecydował się jedynie odskoczyć do tyłu, a z ucieczki zrobić plan B. Nie umknęło jego uwadze, że Liarra również ze zdziwieniem odsunęła się od stworzenia.
Taak… Stworzenia o krępym, owłosionym ciele okrytym ciemnym płaszczem, spod którego wystawał całkiem długi ogon. Stwór kręcił się w miejscu, próbując za pomocą łap strzepać coś ze swojej twarzy. Dopiero, kiedy udało mu się pozbyć przyczepionej wcześniej do czoła pijawki, która zostawiła po sobie krwawy ślad, odwrócił się w stronę naszych bohaterów.
Ron i Liarra wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Obydwoje mieli napięte ciała, gotowe, by w każdej chwili rzucić się do ucieczki.
- Jestem Rogue. I wydaje mi się, że zasługuję na lepsze określenie niż „coś” – odezwał się nieznajomy, ku wielkiemu zdziwieniu Rona, który wcześniej miał go za niemowę (ileż razy popełni ten sam błąd podczas pobytu w tej krainie?).
Rogue stał sobie jak gdyby nigdy nic, przenosząc spojrzenie z pyska lisa na wilczy i z powrotem. Zdawał się w ogóle nie przejmować rubinową strużką krwi ściekającą mu po czole. Na jego twarzy malował się spokój, jednak ciężko było określić, czy nie była to tylko maska, za którą kryły się gwałtowniejsze emocje. Widać było, że czekał teraz na ruch z naszej strony.
- Nie chcesz z tym iść do medyka? – Przełamała się w końcu Liarra, wskazując łapą na miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu przytwierdzona była pijawka. Ron odniósł wrażenie, że wilczyca składa propozycję tylko po to, by przerwać niezręczną ciszę.
Fakt, że nie znali osobnika przemawiał raczej za teorią, że nie należy on do grupy, choć nieznajomość ta mogła też wynikać z faktu, że dopiero tu dołączyli. Lis postanowił jednak podjąć temat: dać obcemu do zrozumienia, że nie są sami i że okazując im agresję, Rogue mógłby ściągnąć na siebie gniew całego stada.
- Mamy spore stado, na pewno znalazłby się ktoś, kto byłby w stanie pomóc – Ron uśmiechnął się krzywo. Sama propozycja wyprawy do medyka z powodu niegroźnej pijawki wydawała mu się nieco komiczna, ale nie ośmielił się wypowiedzieć tego na głos. Liczył na to, że nieznajomy uzna propozycję za równie śmieszną i po prostu od nich odejdzie.
- To jak, idziesz? – Zapytała z uśmiechem Liarra.







Rogue?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz