Ciche kichnięcie zwróciło jej uwagę. Zastrzygła uszami, pragnąc usłyszeć coś jeszcze.
- Halo? - rzuciła w przestrzeń, między drzewami.
Gdzieś niedaleko rozbrzmiało pełne ulgi westchnięcie.
- A już myślałem, że jesteś jakiś rozumny inaczej!
Zza krzaka wyłonił się wąski pysk, zakończony węgielkowatym nosem. Bursztynowe, lekko zwężone oczy wyraźnie monitorowały każdy jej ruch. Przez chwilę zatrzymały się na jej łapach, zwieńczonych pazurami, a ruda istota szybko przekalkulowała swoje szanse na przeżycie, w razie gdyby ona sama nie była przyjaźnie nastawiona.
- Jestem samicą. - odparła chłodno. W między czasie nie umknął jej, przecież fakt, że właściciel rudej kity zwrócił się do niej w formie męskiej.
- Och... - Rudzielec zmieszał się, ale tylko na chwilę. - Wybacz. Przecież to oczywiste, że jesteś samicą! Ta postawa, iście filigranowa sylwetka i prawdziwie damskie oczęta! Jak mogłem nie zauważyć? Prawdziwy ze mnie głupiec!
Typowy lis...
Przemknęło jej przez myśl.
Komplemenciarz, słuchacz, przyjaciel i największy wróg w jednym. A to wszystko, pewnie za jakąś nową, niestworzoną walutę, typu "sekrety', czy "informacje".
- Cieszy mnie, że nie umknęło to Twej uwadze...
Oczy lisa zwęziły się jeszcze bardziej, a on sam pochylił się spoufale.
- Skoro nasza rozmowa tak miło się ciągnie, to może jesteś w stanie zaoferować mi schronienie i jakiś posiłek? Padam z głodu, a taka dama, jak ty, zapewne nie odmówi mi pomocy!
Zacisnęła zęby. Głupi, lisi manipulanci!
- Istotnie, posiadam pewną niezamieszkaną norę. Trudno, jednak wynajmować schronienie komuś, kogo imię nie rozbrzmiało jeszcze, ni razu, podczas tej zajmującej rozmowy.
Lis przymilne pochylił łeb.
- Ach! Musiało to umknąć mej uwadze! Jestem Ron...
- Czyli Ronald?
Rudzielec, wyraźnie zniesmaczony cofnął się nieco.
- Jeśli możesz, to, mimo wszystko wolałbym Rona... A Twoje imię brzmi...?
- Eros. - odrzekła krótko.
Między nimi zapadła cisza. Niezbyt przyjemna.
- A więc gdzie ta nora? - zapytał Ron, będąc wyraźnie zniecierpliwionym.
- Na terenach mojego stada.
Uszy Rudzielca uniosły się, a oczy błysnęły chytrze.
- Wybornie! Nie dość, że taka inteligentna, to jeszcze prosperuje własnym stadem i terenami! Nie szukasz może kogoś? Kogoś, kto zadbałby o interesy grupy? W zamian oczekuję tylko schronienia i przyzwolenia na polowanie!
Ta nieoczekiwana propozycja zaskoczyła ją.
Nie.
- Oczywiście. Idealnie trafiłeś, bo akurat kogoś takiego szukam.
Przeklęty brak umiejętności odmowy.
Lis zadowolony skłonił się, mrucząc cicho:
- Prowadź, więc...
Ron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz