sobota, 2 grudnia 2017

Eros (CD Rouge) - "Właściciel wystrzępionej płachty"

Nagle zastygła. Oddech zamarł, a wzrok odpłynął nieobecny, choć nadal wpatrzony był w pewien daleki punkt.

Lało. Było to cudowne, gdyż tutejsze opady wzmacniały florę, przez co ta rozkwitała i można ją było podziwiać w pełnej krasie, ale i znaczyło, iż do końca dnia błoto będzie nieprzyjemnie mlaskać pod łapami, a sierść zacznie się lepić, plątać i stanie się dwa razy cięższa.

Fioletowo-szaro-zielony kształt nadal poruszał się dalej, niestrudzenie brnąc przez ulewę. W oddali zagrzmiało, powodując, że podskoczyła, wybudzając się ze swoistego szoku.

- Ej, ty! - spróbowała przekrzyczeć burzę.

Istota nic sobie z tego nie robiła. Może jej nie usłyszała, a może po prostu ją ignorowała... Jak to miało w zwyczaju większość stworzeń.

Nie chcąc spisywać nieznajomego osobnika na straty, ponowiła swą próbę.

Nic. Nadal.

Przygaszona zaczęła się odwracać. Krzyczała tak głośno, że niemożliwością byłoby jej nie usłyszeć. Osobnik miał ją gdzieś.

Nagle czarne niebo rozdarła błyskawica, której końcówka sięgnęła korony drzewa, tym samym ją zapalając. Pożar szybko się rozprzestrzenił, wkrótce zajmując całe drzewo. 

Z niebezpiecznej okolicy dało się usłyszeć stłumione "pyknięcie". Trzon drzewa, choć wytrzymały, w końcu poddał się najgorętszemu z żywiołów.

Kolejny trzask rozbrzmiał wśród burzy. Korona drzewa pochyliła się, zmuszając trzon do zastąpienia jej miejsca. Drzewo runęło prosto w stronę przybysza.

- Uważaj! 

Gardło ją zapiekło, struny głosowe niewyobrażalnie szarpnęły, a oczy rozszerzyły do maksymalnych rozmiarów.

Stwór dostrzegł zagrożenie, odskakując. Niestety, nawet jego refleks nie był w stanie uchronić go, przed jedną z grubszych gałęzi, która przygniotła jakąś część jego ciała.

Na szczęście ogień w kontakcie z mokrym błotem, dodatkowo nękany przez deszcz, szybko ugasł.

Podbiegła i pomogła skamlącemu cicho stworzeniu, odzianemu w jakąś dziwaczną płachtę.

Gałąź po kilku kopniakach ustąpiła. Pomogła wstać przybyszowi i dysząc cicho wskazała pierwszą-lepszą grotę w okolicy.

Stwór zrozumiał nieme polecenie i pognał zaraz za nią, w kierunku względnie suchego schronienia.

Dopiero gdy wbiegli do nory i złapali kilka oddechów, raczył się odezwać.

- Dziękuję... - Jego głos wciąż przesiąknięty był niechcianą dawką adrenaliny, a sama postać stworzenia drżała.

- Jasne. - Odpowiedziała niezbyt składnie i padła na ziemię, również trzęsąc się.

Przybysz ciężko przełknął ślinę i pochylił łeb, dopiero po chwili zdradzając:

- Jestem Rouge.

- Eros... - Znów posłużyła się krótką i niezbyt składną odpowiedzią.

- Czy wiesz... - Potrzebował przerwy na zaczerpnięcie powietrza. - ... gdzie jestem?

Westchnęła cicho, czując, że jej oddech powoli się wyrównuje.

- Na terenach mojego stada...

Istota potrzebowała chwili na przetrawienie nowej informacji.

- Jak się nazywa to stado?

- Ach... - jęknęła cicho. - To dość długa nazwa. W skrócie mówić można ITFOSP.

- Itfosp? 

- Przeliterować? - zaoferowała, nieco dokuczliwe.

- Nie, nie... - Odmówił grzecznie. - Prowadzicie może rekrutację?

Zamyśliła się, powstając.

- Tak... - Starała się stłumić szalejące w niej emocje. Musiała być profesjonalna. 

- Więc... Czy... Może... Ja... Mógłbym? - zająknął się, odwracając wzrok.

O ile na początku zdawał się mieć do wszystkiego dystans, tak teraz był, po prostu nieco zagubionym, zawstydzonym swym położeniem, odzianym w mokrą szmatę stworem, o dziwnym wyglądzie. Idealny do jej stada.

- Wiesz... Nie wiem o Tobie za wiele, oprócz tego, że jesteś wysoki i masz dziwne zamiłowanie do noszenia na sobie podartych płacht.

- Słucham? - Zamrugał kilkakrotnie, po czym zrzucił z siebie tę przemoczoną szmatę. - O, nie!

Jej zdaniem bez niej wyglądał o wiele normalniej, więc nie rozumiała gdzie leży problem w utracie wystrzępionej płachty, także po prostu nic nie mówiła.

Chwycił materiał w pysk i spróbował go wysuszyć, miotając łbem na wszystkie strony. Nie przyniosło to żadnego efektu, prócz tego, że obsypani zostali kropelkami wody.

- Posłuchaj... - jęknęła w końcu. - To nic nie da.

Stwór spojrzał na swoje odzienie i z rezygnacją złożył je na ziemi.

- Znając nasze warunki klimatyczne, to... Coś, szybko wyschnie. Na razie musisz się obyć bez tego, ale chyba dasz radę.

Rouge przytaknął.

- Więc wracając do wątku: Może opowiesz mi o sobie? Poza tym, to nie widzę problemu.

- Naprawdę? - dopytał gorliwie.

- Em... No... Tak...

Istota z werwą nabrała powietrza w płuca i zaczęła opowiadać o sobie i o tym, skąd się tu wzięła.



Rouge

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz