Przy każdym jednym kroku, wilczyca zostawiała lekko zaszronione ślady. Co prawda, po chwili delikatna otoczka lodu się topiła, na co Liar patrzyła z niesmakiem. Brakowało jej gór, i to bardzo. Słysząc ciche szepty, postawiła szybko uszy.
-Słyszałam, lisie. Słuch mam, akurat bardzo dobry. - powiedziała, śmiejąc się cicho pod nosem.
Oddaliła się od zwierząt, widząc, jak rudzielec zgromił ją wzrokiem. Musi pokazać, że nie chce ich zdominować, szczególnie Eros, u której na jakiś czas musi się zatrzymać i dowiedzieć co-nieco o tutejszych terenach.
- Tutaj spędzicie trochę czasu... - oznajmiła Eros. - To najchłodniejszy sektor. Potem wymyślę lepsze miejsce...
Kiedy przyszli, popatrzyła na wszystko czujnym okiem. Kilkoro szczeniąt, paręnaście dorosłych wilków, nieco młodzieniaszków... Czuła się taka... Wyrośnięta. No cóż, wzrost tutaj odgrywał znaczącą rolę. Poza tym, Wolferoony są masywniej zbudowane od zwinnych lisów, czy gatunku jej nowej znajomej. Widząc wzrok niektórych dorosłych osobników skarciła się w duszy za to, że znowu musi użyć kłamstwa i gry aktorskiej, po czym przybrała najbardziej niewinną, zbitą, i niepewną postawę, na jaką ją było stać, chowając się delikatnie za Eros. Wilczyca nie miała najmniejszego pojęcia, jak zacząć rozmowę. Przedstawić się? Wytłumaczyć, co tu robi? Patrzyła na wszystkich po kolei, i zaczęła mówić pewnym tonem, chociaż zdało wyczuć się tam nutę uległości.
-(..) sytuacja zmusiła mnie do opuszczenia moich terenów. Głód owił całą mą krainę, dom został zniszczony, a dzikie bestie, takie jak ta, która zostawiła mi pamiątkę po sobie na oku - prostuje się, mówiąc pewniej - ...Beztrosko zaczęły przekraczać granice swoich terenów.
-A on...? -rzekł któryś ze starszych wilków, patrząc z dystansem na Ron'a, który widać, że średnio chciał wierzyć pasiastemu wilkowi- Co on tu robi?
Liar popatrzyła przelotnie na Eros. Widać, że się nieco zamieszała. Przecież lis jest tutejszy, od biedy by sobie poradził, ale przecież, jak ma możliwość darmowego, nie kosztującego go grosz wysiłku jedzenia, to czemu by nie skorzystać... Ach, te jakże oczywiste cechy gatunku...
-Lis nazywa się Ron... Prosił o przenocowanie i jedzenie... Nie możemy mu odmówić, prawda? -powiedziała już pewniej, broniąc rudzielca.
Ktoś tu ma dobre serce. Za dobre. W moich stronach byś tym sposobem nie przetrwała, kruszyno. -pomyślała Liar.
-Tak, proszę o pomoc... Odwdzięczę się...
Jasne lisie. Z całą pewnością. - pomyślała szybko, patrząc na niego z politowaniem. Przestała słuchać, o czym mówią pozostałe wilki, aż do momentu, kiedy Eros stanęła przed nią, niemalże krzycząc.
-Liar, Ron...chodźcie. Pokażę wam, gdzie możecie przenocować.
Wolferoon ruszył za nią od razu, posyłając wilkom wdzięczne, łagodne spojrzenie. Cudownie, jedno z głowy. Kiedy stanęli przed wysoką grotą popatrzyła karcąco na lisa. Dlaczego jest tylko jedna... Ma przebywać z kimś innym?! Z zamyśleń znowu wyrwał ją łagodny głos łaciatej wilczycy.
-Możecie tu zostać na jakiś czas.
-Ale, że obaj? -powiedział z niesmakiem lis, na co Liar tylko się skrzywiła.
-Tak, to chyba nie problem, prawda? -powiedziała na tyle pewnym tonem, że rudzielec uległ. - zobaczymy się jutro. -tylko tyle mówiąc, wróciła do rodziny.
Liar nie czekając na Ron'a znalazła sobie miejsce, gdzieś w głębi jaskini, i kładąc się, westchnęła głęboko. Nie ufała lisowi. Nie ufała nikomu. Może czas to zmienić, przynajmniej do powrotu w góry...?
Ron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz