czwartek, 15 marca 2018

Od Liar (CD Umbra) - "Samotność"

Może i kaszel Umbry jej nie zbudził, jednak ciężkie kroki na śniegu - już tak. Biały puch skrzypiał pod wątłym cielskiem bestii, która jak widać, niezbyt zadowolona z towarzystwa samicy postanowiła opuścić skromne progi jaskini i wyruszyć na samotne poszukiwania.
Geniusz się znalazł.
Może i Liar czuła przed nim respekt, i wiedziała, że ma "zachować parę metrów bezpieczeństwa" jednak pomimo niezbyt przyjaznych relacji między nią a Umbrą czuła za niego odpowiedzialność w górach.


Oblizała pysk, spijając trochę wody z dołka który ówczesnej służył za misę dla jej towarzysza, i wyprostowała się, czując, jak przeskakują jej niektóre kręgi w zdrętwiałych łapach. Wyszła z nory, i stanęła na obitej lodem półce skalnej. Zaciągnęła się rozrzedzonym powietrzem. Na pewno niska zawartość tlenu przeszkadza Umbrze. Wolferoon rozglądnął się dookoła, szukając wzrokiem chodzącego (według jej subiektywnej opinii) trupa, i pomimo, iż nie dojrzała jego sylwetki, to węsząc chwilę po śniegu udała się za jego zapachem. Był bardzo wyraźny, pachniał stęchlizną, i pewnością siebie. Niczym nie przypominał tutejszych zwierząt.


Szła już dobrą godzinę, czując coraz większą adrenalinę. Dawno tutaj nie była. Zmieniło się jednak wiele, między innymi, nie widać żadnych Feniksów lodowych. Zupełna pustka, spowodowana brakiem pożywienia, przerażała wilczycę. Odbiła się z tylnych łap, wskakując coraz to wyżej na stromą ścianę Lhotse, i wspięła się na sam szczyt ośmio tysięcznika. Wiatr wiał niemiłosiernie, układając futro Liarry wzdłuż ciała. Lodowaty wiatr przywiał zapach innego przedstawiciela jej gatunku. Zaparła się łapami, i zawyła w ten szczególny sposób, przerażający, ciężki, pewny, który pokazuje, kto jest panem gór. Przestała wyć dopiero wtedy, gdy jej oczom, może kilometr niżej ukazała się blada sylwetka jakiegoś zwierzęcia.
Czyżby kozica?
Ale tak wysoko?
Wolferoon bez większego namysłu skoczył w dół. Jej ciężkie ciało uderzyło o grań, jednak ta, wiedziona instynktem biegła w dół, uderzając boleśnie o bryły lodu. Widząc zwierzynę skoczyła bez namysłu, ciągnąc ją za sobą w przepaść. Momentalnie skręciła jej kark, przedtem posyłając jej pełne mordu spojrzenie. W wilczycy zaczął się budzić instynkt przetrwania i żądzy krwi. Skuczeniem przywołała znajomego, lodowego feniska. Jedyny gatunek, z którym żyła w pełnej zgodzie i harmonii. Zostawiła mu połowę zwierzyny, i ruszyła przed siebie. Dopiero teraz czuła skutki pościgu. Była cała poobijana, jej białe futro było uplamione krwią a łapy bolały od potłuczeń. Jednak nie to martwiło Liar. Zastrzygła uszami. Usłyszała coś, co napełniło ją obawą, strachem, niepewnością. Wsłuchała się chwilę w góry, zamykając oczy. Dopiero po chwili coś do niej dotarło.
Czyżby lawina? Nie... Burza?!


Jej zabliźnione oko zabłyszczało, a ciało przeszły ciarki. Gdzieś w górach błądzi bestia. Wilczyca nic nie wiedziała o jego gatunku, więc przekonana, że ten jest gdzieś tutaj, pośród lodowców rzuciła się w pościg, szukając go. Ślepota śnieżna, choroba wysokościowa, każdy jeden nieprzemyślany ruch mógł spowodować śmierć. A przecież Umbra był złożony z samych kości. Czy w takim razie mógł się rozpaść? Zaczęła przeraźliwie wyć, chcąc znaleźć bestię. Bała się go. Nawet bardzo. Ale to nie umywało faktu, że czuła, iż musi go odnaleźć.







<482 słowa = 0 Divitae>
Umbra?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz