(akcja opowiadania toczy się około miesiąc temu)
- Oczywiście. Idealnie trafiłeś, bo akurat kogoś takiego szukam.
- Oczywiście. Idealnie trafiłeś, bo akurat kogoś takiego szukam.
Ha. Manipulanta, pasożyta? Lis uśmiechnął się pod nosem, po czym teatralnie schylił czoło w ukłonie.
- Prowadź, więc... - polecił.
Eros ruszyła wolnym krokiem przed siebie, a lis podjął wędrówkę u jej boku.
- No, to... co cię tu sprowadza? - Zapytała. Ron odniósł wrażenie, że pytanie padło wyłącznie jako przerywnik dla niezręcznej ciszy, a towarzyszki podróży tak naprawdę nie interesuje powód jego przybycia.
- Mnie? Trafiłem tu przypadkiem - odpowiedział wymijająco. - Powiedz mi lepiej, jak to się stało, że tak... autorytarny - przeciągnął to słowo, jakby próbował je posmakować - osobnik jak ty włada własnym stadem, co? Nie wyglądasz mi na kogoś, kto przejąłby władzę siłą - Eros obdarzyła go piorunującym spojrzeniem, nie przerywając jednak jego wypowiedzi. Lis, niezrażony, kontynuował: - Powiedz mi więc, skąd pomysł założenia stada? I to takiego, do którego przyjmiesz nawet lisa? Więzi rodzinne odpadają... - mruczał już pod nosem. Właściwie zaczynał mówić tylko po to, by uniknąć nieprzyjemnej ciszy.
- Och... wiesz, nuda, samotność... chciałam w końcu znaleźć sobie jakieś zajęcie - odpowiedziała obojętnym tonem, jednak ledwie dostrzegalny błysk w jej oku zasugerował, że sprawa wcale tak obojętna nie jest.
- Ach... - odmruknął lis.
Kolejnych kilkadziesiąt, o ile nie kilkaset kroków upłynęło im w milczeniu. Jedynie dźwięk łap opadających na pokrytą żwirem ścieżkę oraz nieśmiały szum wiatru zakłócały ciszę.
- No, to... daleko jeszcze? Zaczynam już wątpić w istnienie tej nory. Wyprowadzisz mnie gdzieś między barbarzyńców i zostawisz im na pożarcie, ja to wiem! - Zażartował Ron, któremu zdecydowanie nie odpowiadało milczenie.
Eros zaśmiała się pod nosem. Nie zdążyła jednak odpowiedzieć, nim drogę zastąpiła im... jakaś przerośnięta, umięśniona wilczyca? Z... tygrysimi prążkami, w dodatku czarno-niebiesko biała? I... czy Ron dobrze widział, że jej ogon jest zakończony pędzelkiem, jak u lwa?
No nie, czy ona na prawdę zaprowadziła mnie barbarzyńcom? Pomyślał, co nawet wydało mu się na swój sposób zabawne. Jednocześnie stwierdził, że ma dość dziwnych stworzeń jak na jeden dzień.
Wilczyca położyła tylko uszy i wlepiła w naszą dwójkę wyczekujące spojrzenie czarnych oczu...
No, to możemy uznać, że kontynuacją tego opowiadania jest pierwsze opowiadanie Liarry.
- Mnie? Trafiłem tu przypadkiem - odpowiedział wymijająco. - Powiedz mi lepiej, jak to się stało, że tak... autorytarny - przeciągnął to słowo, jakby próbował je posmakować - osobnik jak ty włada własnym stadem, co? Nie wyglądasz mi na kogoś, kto przejąłby władzę siłą - Eros obdarzyła go piorunującym spojrzeniem, nie przerywając jednak jego wypowiedzi. Lis, niezrażony, kontynuował: - Powiedz mi więc, skąd pomysł założenia stada? I to takiego, do którego przyjmiesz nawet lisa? Więzi rodzinne odpadają... - mruczał już pod nosem. Właściwie zaczynał mówić tylko po to, by uniknąć nieprzyjemnej ciszy.
- Och... wiesz, nuda, samotność... chciałam w końcu znaleźć sobie jakieś zajęcie - odpowiedziała obojętnym tonem, jednak ledwie dostrzegalny błysk w jej oku zasugerował, że sprawa wcale tak obojętna nie jest.
- Ach... - odmruknął lis.
Kolejnych kilkadziesiąt, o ile nie kilkaset kroków upłynęło im w milczeniu. Jedynie dźwięk łap opadających na pokrytą żwirem ścieżkę oraz nieśmiały szum wiatru zakłócały ciszę.
- No, to... daleko jeszcze? Zaczynam już wątpić w istnienie tej nory. Wyprowadzisz mnie gdzieś między barbarzyńców i zostawisz im na pożarcie, ja to wiem! - Zażartował Ron, któremu zdecydowanie nie odpowiadało milczenie.
Eros zaśmiała się pod nosem. Nie zdążyła jednak odpowiedzieć, nim drogę zastąpiła im... jakaś przerośnięta, umięśniona wilczyca? Z... tygrysimi prążkami, w dodatku czarno-niebiesko biała? I... czy Ron dobrze widział, że jej ogon jest zakończony pędzelkiem, jak u lwa?
No nie, czy ona na prawdę zaprowadziła mnie barbarzyńcom? Pomyślał, co nawet wydało mu się na swój sposób zabawne. Jednocześnie stwierdził, że ma dość dziwnych stworzeń jak na jeden dzień.
Wilczyca położyła tylko uszy i wlepiła w naszą dwójkę wyczekujące spojrzenie czarnych oczu...
No, to możemy uznać, że kontynuacją tego opowiadania jest pierwsze opowiadanie Liarry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz