Uśmiechnęła się lekko. Serce drgnęło jej na widok miny zbitego wilka, która wykwitła na pysku Liar.
- Oczywiście - odparła. - Są Płaskie wodospady, to dość niedaleko... No i Góry czarnej pożogi, ale tam lepiej się nie zapuszczać...
Wolferoon postawił uszy, a w jej oczach zadrgały ogniki szczęścia.
- Zaprowadzisz mnie tam? Proszę...! - Zaskamlała.
Nie mogła jej, przecież odmówić. Była za miękka, by skruszyć wypełnione nadzieją serce Liarry.
- Jasne, chodź - Mruknęła, ruszając w stronę gęstego lasu.
~*~*~
- Och... - Ciche westchnienie rozdarło krępującą ciszę, która towarzyszyła im w wędrówce. Wolferoon z zapartym tchem zaczął obserwować liczne wodospady, bezwiednie opadające ku przepaści, między licznymi wysokimi górami.
- Pięknie, prawda? - Zapytała obejmując spojrzeniem otaczający je, majestatyczny krajobraz.
- Tak.
Liarra zaczęła stąpać powoli ku urwisku. W końcu, gdy wydawało się, że zaraz stamtąd spadnie (już chciała biec w jej stronę, krzycząc: "Liar, stój!") ona usiadła i ze stoickim spokojem zaciągnęła się górskim powietrzem.
Odetchnęła z ulgą.
Podeszła do niej, ostrożnie wymierzając każdy pojedynczy krok, bowiem perspektywa przepaści wywoływała u niej zawroty głowy. Nienawidziła wysokości.
- I jak? Podoba Ci się tu, mimo, że nie ma tu śniegu?
- Jasne... Tutaj jest niesamowicie. Nawet pachnie podobnie, jak w domu.
Dostrzegła podejrzany błysk w kąciku jej ślepi. Odwróciła zakłopotana wzrok, dostrzegając, że Liar'rze zeszkliły się oczy.
Odczekała kilka sekund i znowu zagaiła, na pozór beztrosko:
- Jest tu kilka grot, nor, czy jaskiń. Jak chcesz, to nie widzę kłopotu, żebyś się tu osiedliła. Ron chyba się ucieszy; cała nora jego - Dodała, chichocąc cicho.
- Mówisz poważnie...?
- Nie mam w zwyczaju żartować z takich spraw...
Liarra poderwała się z ziemi i zaczęła wydawać z siebie serię bliżej nieokreślonych dźwięków, mających zapewne symbolizować niewymiarzalne szczęście samicy.
Parsknęła, wstała i udała się, by przekazać Ron'owi "dobrą nowinę".
Ron? =^.^=
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz