Szłam właśnie przez las, próbując znaleźć coś, na co mogłabym zapolować. W brzuchu mi burczało, już od rana domagał się czegoś do skonsumowania, ale najzwyczajniej w świecie nie mogłam nic znaleźć. Teraz wycieńczona i głodna padłam na ziemię w jakimś całkowicie nieznanym miejscu. Leżałam tak kilkanaście minut, które wydawały się zmieniać w godziny, aż w końcu zasnęłam.
Śniło mi się, że upolowałam ptaka. Ale on wtedy.. Zmienił się w cukierkowego wampira i zaczął mnie gonić. Wpadłam do dziury wypełnionej smażonymi nietoperzami. Byłam w raju! Dopóki nie pojawił się on. Stoczyliśmy epicką bitwę, po której on wpadł do morza tłuszczu i innych niezdrowych substancji. Potem zeżarł go tuńczyk w panierce i tyle drania widziałam. Ten sen zdecydowanie był jednym z moich najdziwniejszych.
Gdy się obudziłam, poczułam okropną pustkę w żołądku. Wstałam i przeciągnęłam się, spostrzegając ruch w krzakach na przeciwko mnie. Zaczęłam się skradać i, będąc już dostatecznie blisko, skoczyłam. Spodziewałam się ptaka, sarny, łani... WSZYSTKIEGO, oprócz wampira! Szybko zdałam sobie z tego sprawę i podkuliłam ogon.
- To p-przez przypadek, panie w-wampirze! P-przysięgam-m! - pisnęłam, szybko zdając sobie sprawę, że ma chrapkę na moją krew. Odwróciłam się i pobiegłam w siną dal, kilka chwil potem przypominając sobie, że mam skrzydła. Próbując wystartować zagapiłam się i potknęłam o kamień, koziołkując kilka metrów w przód i wpadając na kogoś.
< Ktosiu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz