Podniosła się obolała z jeziorka, sycząc ciężko. Gdyby nie fakt, że zwierzę się przeteleportowało, walczyła by z nim, chociażby miała przepłacać to życiem. W sumie nie masa się liczy, a spryt. Patrzyła rozwścieczona na jakąś rudą kitę, przyglądającą jej się zza krzewu malin. Szarpały nią najgorsze emocje, kumulowała się w niej żądza krwi, wywołała zwykłą drwiną z jej osoby. Wybijając się z silnie umięśnionych łap skończyła na lisa, a zatapiając zęby w jego karku napajała się odgłosem pękających kosteczek. Zostawiła padlinę, usprawiedliwiając się tym, że "w naturze nic nie ginie" i oddychała głęboko, patrząc na rudzielca z wyższością. Podniosła się, warcząc, i pokazała białe zęby, na wypadek, gdyby ktokolwiek się jej jeszcze przyglądał. Po pewnym czasie uspokoiła się chociaż trochę, słuchając gór. Nikt nie był z nimi tak zżyty, jak wilczyca, która znała każdą szczelinę tego -według jej wybrednego gustu- nieskalanego pięknem wybryku natury. Zastrzygła uszami, słysząc donośny pisk. Feniksy górskie.
Czyli... Czyli pojawił się intruz? Uśmiechnęła się wrednie, a jej przyodziane blizną oko przeszyła łuna zemsty. Liar została upokorzona przez dziwne stworzenie w walce tutaj, w lesie, ale w górach, JEJ górach, nikt nie ma prawa się z nią równać. A przynajmniej takie było zdanie wilczycy.
Popatrzyła spode łba na wzniesienie okute lodem, a z jej pyska wydał się przeraźliwy, donośny skowyt, o znacznie głębszym znaczeniu niźli jakiekolwiek szczeniackie wycie psa. Rzuciła się przed siebie, kierowana feniksem, co chwilę zerkając na ptaszysko, które prowadziło ją do intruza na jej terenach. Wolferoon był niemalże pewny, że to właśnie owo stworzenie, drwiące z jej osoby utknęło w zapewne jakiejś norze, czy jaskini.
Po paru godzinach była u podnóża góry. Prawie straciła przytomność oddychając ciężkim, wilgotnym powietrzem, w którym mieszało się milion zapachów, typowych dla lasu. Nabierając łapczywie powietrza uśmiechnęła się sarkastycznie.
-Gotuj się na śmierć, zmoro... -
Wysyczała pod nosem, czując, jak coraz lepiej jej się oddycha.
Powietrze im wyżej, tym uboższe było w tlen, co dla nieprzystosowanych stworzeń, było śmiertelne.
Postawiła uszy. Mało nie zaczęła się śmiać, słysząc oddech zapewne dużego zwierza. Wybiła się najmocniej, jak potrafiła z tylnych łap, zahaczając o półkę skalną. Pod ciężarem jednej łapy lód zaczął się kruszyć, jednak ta szybko podciągnęła się na drugiej kończynie i stanęła w pełnej krasie przed wejściem do groty.
Z nozdrzy wydobywała się gęsta para, charakterystyczna dla nagłej zmiany temperatury. Liarra czuła się wybornie. Ubogie w tlen powietrze, rozrzedzone, suche... Cudowne walory jej kochanego domu.
Popatrzyła na leżące zwierzę. Idealnie jak na duszę żyjącą z kłamstwa tuszowała fascynację towarzyszem, ale i również strach, który obleciał ją, widząc jego posturę. Podeszła do niego, zachowując czujność. Przyglądnęła się zegarkowi, on, tak samo jak jego właściciel był niesamowicie intrygujący. Widząc jak bestii chce się pić przysiadła przy nim.
-Piękna aura, nieprawdaż?
Jej słowa opływały sarkazmem. Zgarnęła nieco śniegu pod masywną łapę, ówczesnej ukrywając twardym jak skała lodem niewielki dołek w ziemi, niedaleko tajemniczej zmory tak że, ta mogła spokojnie patrzeć, co wolferoon robi. Po chwili spod jej opuszków zaczęła wypływać woda, napełniając dołek. Wypiła jego zawartość na jego oczach, pozwalając, by rześka woda kapała jej z pyska.
Widząc jego minę, co było ciężkie, przy zwykłej czaszce odeszła od niego na parę metrów, woląc nie ryzykować. Położyła się u leżała tak, ale dostrzegając, że ten jest gotów zaatakować i ją rozszarpać, podniosła się, i jak gdyby nigdy nic, wyszła.
- Masz.
Upuściła białego jak śnieg zająca i kopnęła go łapą, pod sam nos bestii. Bała się jej, więc jakiekolwiek bliższe kontakty wolała odstawić na później.
- Jeżeli obiecasz się mnie nie tknąć, mogę skołować wodę.
I tak się do niego nie zbliżyła. Po prostu do wcześniej wykutego dołka stopiła lodu. Śnieg nie był najlepszym rozwiązaniem, był zbyt brudny. Popatrzyła wymownie na zwierzę. Intrygowało ją, niesamowicie, jednak wiedziała, że nie odpowiadają mu jej klimaty. Wyszła z nory, czując przed nim respekt, i przysiadła nad urwiskiem, dając mu do zrozumienia, że to wszystko, na co może liczyć z jej strony, jednak nie odeszła za daleko. W zamian oczekiwała wyjaśnień, co było widać po jej przepełnionym tajemnicą wzroku.
Umbra? :>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz